Reklamujecie się Państwo na Facebooku lub innym serwisie internetowym? To sprawdźcie, czy faktury, które za te usługi otrzymujecie są prawidłowe. Inaczej skarbówka może zakwestionować Wam ujęcie takich wydatków w kosztach uzyskania przychodu. Ale to nie wszystkie wątpliwości…
W czym problem? W spełnianiu definicji faktury przez dokumenty, którymi Facebook potwierdza wyświadczenie na naszą rzecz usług reklamowych. Ale zacznijmy od początku. Czyli jak to w ogóle wygląda z tymi fakturami od Facebooka (i niektórych innych dostawców).
Przedsiębiorca kupuje usługę…
Tytułowy Facebook to dobry przykład tego, jak wystawiając złą fakturę skomplikować rozliczenie podatkowe nabywcy. Być może problemy mają inni dostawcy (u Google’a wygląda, że jest ok), ciężko mi stwierdzić jak jest w poszczególnych przypadkach. Ale zasada wszędzie jest podobna. Kupujemy usługę (np. reklamy na Facebooku), która jest rozliczana zazwyczaj do limitu (dziennego/miesięcznego itp.) określonego przez nas z góry.
Po osiągnięciu limitu reklama przestaje być wyświetlana, a co za tym idzie usługa świadczona. Rozliczenie płatności następuje z uprzednio wprowadzonej karty bankowej. Inną popularną formą rozliczeń jest uprzednia płatność/”doładowanie” naszego konta w serwisie (czy to reklamowym czy zdjęciowym czy jakimkolwiek innym). A ostateczne rozliczenie dotyczy faktycznie wykorzystanej usługi (np. reklamy/zdjęć) w ramach zasilenia.
Zazwyczaj serwisy za swoje usługi wystawiają faktury. Niemniej zazwyczaj nie są one przesyłane (czy to drogą elektroniczną czy drogą papierową) tylko generowane przez system. I z tego systemu, po zalogowaniu przez użytkownika, mogą być pobrane, wydrukowane itd. Jak to wygląda w Facebooku wyjaśnione jest w tym linku: https://www.facebook.com/business/help/117335431685396/
…a Facebook nie potrafi wystawić poprawnej faktury!
Dokument, który możemy, jako polscy przedsiębiorcy, ściągnąć z Facebooka (nazywany przez korporację fakturą) jest tak naprawdę raportem rozliczenia płatności za reklamy na tym portalu. Mamy na nim oczywiście nazwę spółki (z Irlandzkim numerem VAT), nasze dane, okres którego rozliczenie dotyczy (np. 1.10.2017-31.12.2017), metodę płatności (np. karta VISA i podane 4 ostatnie cyfry jej numeru), datę rozliczenia, identyfikator transakcji, naliczoną kwotę, kwotę razem, stawkę VAT 0% oraz dopisek “Customer to account for any VAT arising on this supply in accordance with Article 196, Council Directive 2006/112/EC.”
No i co z tego? – ktoś może zapytać. Ano, żeby możliwym było rozliczenie owej “faktury” w kosztach uzyskania przychodu (o czym w dalszej części) dokument ten musi spełniać definicję faktury. Czyli zawierać te dane, które dokument mający być fakturą powinien zawierać. A przepisy ustawy o VAT (jak również Dyrektywy VAT) wskazują, iż faktura powinna zawierać m.in. datę wystawienia. A takowej daty w dokumencie od Facebooka póki co nie ma… Rezultatem tego są problemy polskich podatników w rozliczeniu wydatków na reklamy na Facebooku.
A z fiskusem rozliczyć się trzeba
Niektórzy przedsiębiorcy nawet nie mają świadomości, że usługi nabywane od zagranicznych podatników muszą być rozliczone na gruncie podatku VAT. Zazwyczaj dochodzi do importu usług, czyli kupujemy usługi reklamowe od irlandzkiego Facebooka bez naliczonego VAT i musimy sami opodatkować je polskim podatkiem od towarów i usług. Jednocześnie, najczęściej, przysługuje nam prawo do odliczenia (w takiej samej wysokości jak VAT, który na nabytej usłudze naliczyliśmy) podatku naliczonego. Wówczas ekonomicznie “wychodzimy na zero” (podatek należny=podatek naliczony). Ale całe ćwiczenie trzeba wykonać. Jeżeli tego nie zrobimy, to w trakcie kontroli będziemy mieli problemy.
Dodatkowo wypadałoby taką fakturę rozliczyć na gruncie podatku dochodowego. Tutaj, jeżeli chodzi o podatników podatku dochodowego od osób fizycznych, rozliczających się przy pomoc podatkowej księgi przychodów i rozchodów, przepisy są nieubłagalne. Stosowne rozporządzenie Ministra Finansów w tej sprawie określa, że podstawą zapisów w takiej księdze są m.in. faktury, rachunki, dokumenty celne itd. wystawione zgodnie z odrębnymi przepisami.
A odrębne przepisy, to m.in. ustawa o VAT, która wskazuje jakie elementy musi zawierać faktura. Oprócz takich pozycji jak np. kolejny numer, imiona i nazwiska lub nazwy podatnika i nabywcy towarów i usług oraz ich adresy, faktura powinna zawierać …datę wystawienia. W sumie – nic dziwnego, większość dokumentów, aby być jakoś określonych w czasie powinno być datowanych. I tutaj jest problem. Bo Facebook w swoich fakturach tej daty nie wskazuje.
Z tego powodu podatnicy mają duży problem. Organy stoją na stanowisku, że w przypadku faktur, które nie zawierają daty wystawienia, podatnicy nie mają prawa ująć ich w prowadzonej książce przychodów i rozchodów. Czy nie ratuje sprawy data rozliczenia, znajdująca się na fakturze, o której pisałem na początku? No nie ratuje. Data rozliczenia tylko przy dobrej woli fiskusa mogłaby być uznana za datę wystawienia faktury.
Ale w przypadku rozliczeń z budżetem państwa nie ma miejsca na dobrą wolę tylko jest bezwzględny techniczny formalizm. Nie ma daty wystawienia faktury na fakturze – to oznacza, że dla fiskusa nie ma faktury. Czyli, potocznie rzecz ujmując, “w koszty” wydatków na Facebooka nie wrzucimy. Aha… Ale to nie koniec złych wiadomości na temat rozliczenia wydatków na Facebooka.
Na gruncie VAT rozliczyliśmy import usług od zakupionych od Facebooka reklam, a w podatku dochodowym nie zaliczyliśmy tych wydatków do kosztów uzyskania przychodów – co jeszcze? Jeszcze podatek u źródła… Polskie prawo podatkowe przewiduje, iż podatek z tytułu przychodów (np. z tytułu świadczenia usług reklamowych) uzyskiwanych na terytorium Polski przez podatników – nierezydentów (w uproszczeniu: takich, co siedzibę mają poza Polską, jak na przykład Facebook) pobierany jest w formie ryczałtu przez płatników, nabywców tych usług.
Podatkiem u źródła objęte zostały m.in. przychody z tytułu usług: doradczych, księgowych, badania rynku, usług prawnych, usług reklamowych, zarządzania i kontroli, przetwarzania danych, usług rekrutacji pracowników i pozyskiwania personelu, gwarancji i poręczeń oraz świadczeń o podobnym charakterze.
Zasady powyższe stosuje się z uwzględnieniem umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, które zawarła Polska. W przypadku faktur od Facebooka (siedziba tej części korporacji, która obsługuje Polskę jest póki co w Irlandii) będzie to umowa między Polską a Irlandią. Zastosowanie stawki podatku wynikającej z umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, ewentualnie niezapłacenie takiego podatku jest możliwe, o ile dla celów podatkowych udokumentujemy rezydencję podatkową (siedzibę/miejsce zamieszkania) uzyskanym certyfikatem rezydencji naszego kontrahenta.
Upraszczając bardziej – jeżeli od faktury zapłaconej za reklamy na Facebooku nie chcemy (jako płatnicy) odprowadzić 20% podatku od źródła to powinniśmy uzyskać od Facebooka certyfikat rezydencji. Prosta sprawa, tym bardziej, że można uzyskać irlandzki certyfikat rezydencji Facebooka w formie PDF w internecie. W czym więc problem? W tym, czy certyfikaty rezydencji otrzymane w formie elektronicznej mogą zostać uznane przez skarbówkę za niewystarczające. Wówczas jedynym rozwiązaniem jest uzyskanie papierowej wersji certyfikatu rezydencji naszego zagranicznego kontrahenta, na rzecz którego dokonaliśmy zapłaty należności.
Jedna w tej kwestii stanowisko fiskusa jest niejednolite. W przeszłości organy potwierdzały możliwość użycia certyfikatu rezydencji w formie elektronicznej. Natomiast ostatnimi czasy pojawiły się interpretacje, które nie zgadzają się uwzględnianie certyfikatów rezydencji w formie elektronicznej. Są też interpretacje, w których uznaje się za ważny certyfikat rezydencji w formie elektronicznej, jeżeli zgodnie z prawem danego państwa certyfikat taki jest wydawany przez organy podatkowe.
Żeby było ciekawiej, jeżeli już jesteśmy przy irlandzkich certyfikatach rezydencji, to tych papierowych już nie wydają, wyłącznie w wersji elektronicznej. Dlatego stanowiska niekorzystne podatnikom można uznać za profiskalny upór i formalizm duszący przedsiębiorców, a nie jakieś cyfryzacje i nowe technologie. BTW. Nasza minister przedsiębiorczości i technologii oznajmiła ostatnio w Brukseli, że Facebook nie zapłacił w Polsce podatku dochodowego od osób prawnych.
Co z tego wszystkiego wynika?
Ano nic dobrego, dla przeciętnego polskiego przedsiębiorcy. Chcąc się prawidłowo rozliczyć z reklam nabywanych od Facebooka musi posłużyć się wadliwym dokumentem. Nie wiem jaki to problem dla takiej korporacji jak Facebook, żeby dodać datę wystawienia faktury na dokumencie. Byłoby korzystniejsze dla polskich nabywców reklam, którzy muszą się mierzyć ze swoim fiskusem. Bo, że Facebooka w Polsce fiskus mało obchodzi, to nawet “same ministry” potwierdzają.
Kwestię certyfikatu rezydencji i podatku u źródła w tym miejscu przemilczę, bo i co tu pisać? Że jednolitość interpretacji podatkowych wydawanych przez fiskusa, mimo różnych centralizacji, przekształceń i operacji po drodze, to mit? Wystarczy spojrzeć na przykład interpretacji dotyczących rozliczenia reklam nabywanych od Facebooka na przestrzeni ostatnich lat.
Gdybyście mieli Państwo problem z rozliczeniem niektórych usług nabywanych od zagranicznych kontrahentów to polecam uwadze kontakt ze mną. Napiszcie po prostu na blog@satkiewicz.pl – zobaczymy jak mogę Wam pomóc!
Do przeczytania!
Pozdrawiam,
Paweł Satkiewicz