O uldze meldunkowej pisałem już w tym wpisie: Zasada (ograniczonego) zaufania Teraz przybliżę szerzej temat ulgi meldunkowej oraz innych pułapek podatkowych, w które wpadają podatnicy!
Jak można wpaść w pułapkę podatkową? Na kilka sposobów. Można zastawić ją na siebie samemu. Można wykazać się nieznajomością prawa (a ta, jak wiadomo, szkodzi) lub tkwić w błędzie co do przepisów. Można w końcu zaufać bezrefleksyjnie fiskusowi, przepisom czy też …stać się ofiarą działań fiskusa polegających, na przykład, na zmianie stosowanej wcześniej interpretacji przepisów.
Ulga meldunkowa
Najsłynniejsz,ą lub jedną z bardziej medialnych pułapek podatkowych, w jakie wpadali ludzie jest ulga meldunkowa. W jaki sposób można było wpaść w pułapkę ulgi podatkowej? To trochę wypadkowa nieznajomości prawa przez podatników, zbyt dużego zaufania podatników do fiskusa oraz nieprecyzyjnych przepisów.
Sprzedaż mieszkania i opodatkowanie dochodu z tego tytułu to trudna sprawa. W ciągu ostatnich kilkunastu lat zasady opodatkowania zmieniały się kilkukrotnie. W zależności od tego kiedy nabyliśmy nieruchomość, kiedy ją zbyliśmy i na co przeznaczyliśmy uzyskane z tego środki, mogliśmy zapłacić podatek lub być od niego zwolnieni. W przypadku ulgi meldunkowej sytuacja dotyczy dwóch lat – 2007 i 2008. Jeżeli ktoś z Państwa nabył wówczas lub wybudował nieruchomość, a następnie zbywał ją w przeciągu 5 lat (po upływie 5 lat nie występuje podatek dochodowy) musiał zapłacić podatek dochodowy w wysokości 19%. Podatku nie trzeba było zapłacić jeżeli podatnik był zameldowany przez rok oraz złożył stosowne oświadczenie “że spełnia warunki do zwolnienia” w urzędzie skarbowym (w terminie 14 dni od dnia sprzedaży nieruchomości). Proste, prawda? Więc gdzie tu pułapka?
Pułapką było oświadczenie. Oświadczenie, które de facto potwierdzało, że podatnik był zameldowany. Oświadczenie, którego wzoru fiskus nie opublikował. Mało tego, ani notariusze pośredniczący przy sprzedaży, ani urzędnicy przyjmujący PITy i prowadzący akcje informacyjne nie informowali podatników, że taki obowiązek istnieje. A wystarczyło napisać odręcznie na kartce papieru i złożyć do urzędu skarbowego. Większość podatników sądziła, że skoro są zameldowani w swoim domu czy mieszkaniu, to spełniają warunki dla ulgi w zakresie zwolnienia z podatku dochodowego. Nic bardziej mylnego! Fiskus nieugięcie stał na stanowisku, że zameldowanie podatnika to jedna sprawa, ale żeby skorzystać ze zwolnienia trzeba spełnić również drugi warunek, czyli złożyć do urzędu skarbowego owo oświadczenie. Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeżeli po zaległy podatek fiskus przychodził po kilku latach (byle zdążyć przed przedawnieniem) co powodowało u podatników jeszcze większy szok. Bo oprócz obowiązku zapłaty podatku, przez lata zdążyło narosnąć “trochę” odsetek…
Niestety, fiskus stoi na stanowisku zbieżnym z łacińską paremią “ignorantia iuris nocet”, czyli nieznajomość prawa szkodzi. Co więcej, przepisy są po stronie fiskusa. A zgodnie z nimi brak złożenia oświadczenia o byciu zameldowanym oznacza brak zwolnienia i konieczność zapłacenia podatku dochodowego. Dochodzimy do absurdalnego formalizmu. Podatnicy byli zameldowani w zbywanej nieruchomości, ale ze względu na niezłożenie w terminie oświadczenia, że spełniają warunki do zwolnienia z podatku (czyli właśnie to, że byli zameldowani) nie mogą skorzystać ze zwolnienia. Co gorsza, nie można było takiego błędu naprawić, np. poprzez złożenie nieszczęsnego oświadczenia po upływie 14 dniowego terminu.
Pułapka stawki VAT i podatku akcyzowego
W przypadku następnych pułapek podatkowych wina leży przede wszystkim po stronie fiskusa i przepisów podatkowych. Przykładem niech będzie sprawa biznesmena spod Częstochowy. Człowiek stworzył linię produkcyjną do oleju rzepakowego. Podpisał kontrakt na dostawy na kilkaset milionów złotych z Rafinerią Trzebinia, której dostarczał olej jako spożywczy. I tutaj, jak mawiają nasi zachodni sąsiedzi “da liegt der Hund begraben”… Podatnik wystąpił o interpretację podatkową czy sprzedawany rafinerii olej rzepakowy powinien sprzedawać ze stawką VAT podstawową (na owe czasy było to jeszcze 22%) czy obniżoną. Błędem podatnika było to, że zapytał o interpretację podatkową po rozpoczęciu dostaw, a nie przed. A za błędy się niestety płaci. Lokalny, częstochowski urząd skarbowy (wtedy interpretacje wydawały jeszcze lokalne urzędy skarbowe) wskazał, że zastosowanie ma stawka podstawowa. Lokalni urzędnicy doszli do wniosku, że skoro podatnik zapytał, to być może stosował stawkę obniżoną. I poszli na kontrolę, nie myląc się w swoich przewidywaniach. Co ciekawe kontroli miało być kilkanaście, a do tego postępowanie karne skarbowe. Człowiek oczywiście nie miał środków, żeby dopłacić wyższy VAT, przez co stał się ostatecznie bankrutem… Żeby było śmieszniej, po jakimś czasie, w toku odwołania organ drugiej instancji zmienił stanowisko częstochowskiego urzędu. Podatnikowi to nic nie pomogło, biznes został zlicytowany, a sam biznesmen próbuje (bo szanse na wygranie ma nikłe) dochodzić wielomilionowego odszkodowania od Skarbu Państwa.
Inny przykład, o którym być może Państwo już słyszeli – karetki. Są firmy przygotowujące ambulanse dla służby zdrowia. W większości wypadków wygląda to w ten sposób, że kupuje się busa (będącego już samochodem ciężarowym w myśl przepisów – o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony) i wyposaża go w sprzęt medyczny, ratowniczy, odpowiednio maluje, montuje koguty i syreny oraz sprzęt łączności. Takie specjalistyczne auta nabywają szpitale i inne placówki publiczne. Jednej ze spółek produkujących ambulanse, po kilku latach sprzedaży karetek, fiskus zakwestionował podatek akcyzowy, a precyzyjniej pisząc – jego brak. Nie muszę chyba pisać, że wątpliwości podatnika pojawiły się pod koniec okresu przedawnienia zobowiązań z tytułu podatku akcyzowego. Takie tam sztuczki fiskusa, które nazywam hodowaniem odsetek.
Spółka rejestrowała pojazdy jako ciężarowe/specjalne sanitarne. Od takich pojazdów podatku akcyzowego się nie płaci. Jednak przedstawiciele fiskusa twierdzili, że ambulanse są …samochodami osobowymi! (od których akcyzę trzeba płacić). Zdaniem fiskusa ambulanse produkowane przez spółkę służą do transportu ratowników i poszkodowanych (czyli nie ambulans tylko taksówka?). A jeden z ówczesnych wiceministrów finansów przekonywał w Sejmie, że nie widział ambulansu ciężarówki do przewożenia towarów. Aha….
Oczywiście z decyzjami fiskusa ciężko dyskutować, zazwyczaj można wyłącznie zapłacić i walczyć o zwrot nienależnie zapłaconego podatku w sądach. Tak też zrobiła spółka od ambulansów – zapożyczyła się na zapłatę “zaległego” podatku akcyzowego i walczy od lat w sądach. Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał w swoim wyroku, że o obowiązkach fiskalnych nie decyduje to, w jaki sposób wydział komunikacji dopuszczają pojazdy do poruszania się po drogach publicznych, a podatnik nie chcąc popełnić błędu mógł wcześniej wystąpić o interpretację. Na szczęście Naczelny Sąd Administracyjny uchylił ten kontrowersyjny wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. Czyli jak to zwykle w Polsce bywa – piłka nadal grze, ale pieniądze z tytułu “zaległych podatków” już zapłacone! Śmieszne (i straszne) w całej sprawie jest to, że zanim fiskus zakwestionował brak podatku akcyzowego od ambulansów …przeprowadził w spółce kontrolę, która nie wykryła żadnej nieprawidłowości. Później jednak poszedł po rozum do głowy (a moim zdaniem po pieniądze do kieszeni podatników) i zmienił zdanie. Można? Można! I bądź tu mądry i prowadź biznes…
Pułapki prowadzenia działalności gospodarczej
Wiele osób fizycznych nieprowadzących działalność gospodarczą wpada w pułapkę podatkowe nie mając świadomości, że ich aktywność stanowi działalność gospodarczą. Części ludzi wydaje się, że skoro nie rejestruje działalności gospodarczej, nie rozlicza i nie płaci podatków oraz ZUS, to nie ma problemu. Otóż nie jest to do końca prawidłowe wnioskowanie.
Może bowiem się okazać, że urząd skarbowy uzna naszą działalność właśnie za działalność gospodarczą. Jakiś przykład? Załóżmy, że mamy duży dom w nadmorskiej miejscowości. Dzieci już się wyprowadziły i mieszkamy tylko z małżonkiem. Wpadliśmy na pomysł (bo wszyscy sąsiedzi na naszej ulicy tak robią), że damy ogłoszenie na booking.com i AirBnB o dwóch wolnych pokojach, które mamy na piętrze. I tak stoją puste, więc w wakacje można by je wynająć turystom. Zawsze parę groszy wpadnie! Myślenie jak najbardziej prawidłowe (żeby zarobić parę groszy), z tym, że po czasie może zapukać do nas fiskus i nakazać płacić zaległe podatki.
No ale skąd fiskus miałby się dowiedzieć o naszej działalności i dlaczego miałby uznać ją za działalność gospodarczą? Dowie się tak samo jak goście, którzy przyjadą wynająć nasze pokoje – przez serwis internetowy. Urzędnicy skarbowi też mają internet i potrafią z niego korzystać. Także potrafią sprawdzić daną ofertę (nawet zadzwonić podając się za potencjalnych turystów, żeby sprawdzić adres). Później sprawdzają czy pod tym adresem ktoś zgłosił prowadzenie działalności gospodarczej. Nikt nie zgłosił? No to mamy delikwenta do kontroli. No dobrze, ale czy wynajęcie przez kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt dni w roku pokojów turystom jest już działalnością gospodarczą? Działalność gospodarcza to w dużym uproszczeniu zorganizowana, powtarzalna, nastawiona na zysk działalność zarobkowa. Co może świadczyć o prowadzeniu takiej działalności w sposób zorganizowany? Według fiskusa choćby korzystanie z portalów internetowych typu booking.com czy AirBnB, jeżeli chodzi o wynajmowanie pokojów czy mieszkań. I wcale nie trzeba mieć 5 pokoi czy 3 mieszkań na wynajem. Fiskus może uznać, że zorganizowana działalność ma miejsce przy wynajmowaniu już jednego mieszkania czy pokoju, jeżeli nasza działalność będzie nosiła znamiona profesjonalnej.
I wpadamy w pułapkę. Bo kiedy fiskus uzna, że prowadzimy działalność gospodarczą nie mamy możliwości opodatkowania dochodów z naszych pokoi czy mieszkania przy zastosowania zryczałtowanego 8,5% podatku od najmu prywatnego. Czyli musimy płacić podatek według skali podatkowej (18 lub 32%). Dodatkowo mamy ograniczone możliwości pomniejszenia podatku przez zastosowania jakichkolwiek kosztów uzyskania przychodów, bo przecież nie uznawaliśmy siebie za przedsiębiorców i nie gromadziliśmy faktur czy rachunków, które można by było potraktować za koszty. Do problemów z podatkiem dochodowym dochodzą problemy z VATem i ZUSem. No bo najem jest zwolniony z VAT, ale tylko dla celów mieszkalnych, a wynajem krótkoterminowy z jakim mamy do czynienia w przypadku booking.com czy AirBnB to usługi zakwaterowania, opodatkowane VAT. Czyli nie dość, że do zapłaty jest zaległy podatek dochodowy, to jeszcze do zapłaty może być zaległy VAT. Ale to nie koniec, no bo skoro jesteśmy przedsiębiorcą powinniśmy rozliczać ZUS. I znowu możemy mieć zaległość. Chyba nie muszę dodawać, że te wszystkie zaległości trzeba zapłacić z odsetkami. Do tego, za prowadzenie działalności gospodarczej bez zgłoszenia, możemy zostać ukarani z kodeksu wykroczeń (np. grzywną lub ograniczeniem wolności).
Podobnie jest ze sprzedażą. O ile wyprzedajemy na allegro czy olx niepotrzebne nam graty – dużego ryzyka nie ma. Ale jeżeli mamy pomysł na zarobienie czy nawet dorobienie sprzedając towar, który kupujemy, a następnie odsprzedajemy na portalu aukcyjnym lub ogłoszeniowym, to trzeba się zastanowić najpierw nad rozpoczęciem działalności gospodarczej. Bo inaczej po jakimś czasie może przypomnieć nam o tym fiskus. Który ma narzędzia analityczne do śledzenia m.in. sprzedawców na allegro. Poza tym gdy urzędnicy wystąpią do tego portalu aukcyjnego z zapytaniem o ilość czy wielkość transakcji przeprowadzonych przez danego użytkownika, to nie myślcie Państwo, że allegro zasłoni się tajemnicą handlową… Fiskusa nie będzie interesowało sezonowość naszej działalności (“Panie, ja tylko latem okulary przeciwsłoneczne sprzedaję na allegro”) czy wielkość osiągniętego obrotu/zysku (“Co to za działalność, ja ze sprzedaży tych koszulek w dobrym miesiącu maksymalnie tysiaka wyciągam”). Wydaje mi się, że na płaszczyźnie sprzedaży aukcyjnej czy internetowej większość z nas jest już raczej uwrażliwiona na ryzyko uznania naszej sprzedaży za działalność gospodarczą (i dyskusyjne jest raczej gdzie jest granica, od której daną sprzedaż można uznać za działalność gospodarczą).
Ale są nadal obszary, w których sprzedaż nie jest tak jednoznaczna z prowadzeniem działalności gospodarczej, a jednak jest uznawana za fiskusa za taką działalność. O czym mowa? Na przykład o sprzedaży działek. Wyobraźcie sobie Państwo, że mieszkacie np. pod Warszawą, gdzie dziadek miał dużo ziemi, bo prowadził gospodarstwo rolne. Pod koniec życia dziadek ziemię odrolnił, a gmina przeznaczyła obszar pod zabudowę jednorodzinną. W końcu ziemia trafiła w całości w Wasze ręce w drodze spadku po dziadku. No i posiadacie ładne hektary ziemi, wkoło której zaczynają pojawiać się nowe domy. W ciemię bici nie jesteście, skoro jest ktoś, kto za Wasze ugory płaci “jak za zboże”, to czemu by nie podzielić działek na mniejsze i nie sprzedać jako działki budowlane? Był okres, że urzędy skarbowe “jak wściekłe” uznawały taki proceder za wykonywanie działalności gospodarczej, uznając zbywców działek za podatników VAT, działających w sposób “częstotliwy”. Sądy administracyjny zajmowały w sporach podatników z fiskusem różne stanowisko. Czasami mniej, czasami bardziej przychylne każdej ze stron sporu. Argumenty były różne, fiskus twierdził, że skoro sukcesywnie sprzedajemy działki (wydzielone np. z odziedziczonej ziemi) to jest to działalność gospodarcza. Sądy twierdziły niekiedy, że sprzedaż majątku osoby fizycznej (np. odziedziczonej ziemi) nie kreuje z tej osoby przedsiębiorcy (i nie ma znaczenia częstotliwość z jaką dana osoba sprzedawała działki). Z kolei w innych wyrokach twierdziły, że kupienie dużej działki jako lokaty kapitału, a następnie jej podział i stopniowe zbycie działki jest działaniem podatnika VAT. Ciężko, na podstawie linii orzeczniczej sądów i interpretacyjne organów podatkowych wskazać jednoznacznie jakieś obiektywne kryteria, które można przyjąć do oceny czy dzieląc i sprzedając działki działamy jako podatnik VAT (czyli prowadzimy działalność gospodarczą). Jednym z takich kryteriów może być zamiar z jakim działamy w momencie kiedy nabywamy (kupujemy, dziedziczymy itp.) ziemię. Czy chcemy ją trzymać na lepsze czasy i sprzedać, czy raczej użytkujemy ją, a z upływem czasu sprzedajemy po kawałku. Z drugiej strony sądy zwracają, że takie elementy jak zabieganie właściciela ziemi o doprowadzenie do działek drogi czy mediów, zatrudnianie do sprzedaży pośrednika w obrocie nieruchomościami wskazuje na bycie podatnikiem VAT. Tak naprawdę do oceny trzeba wziąć wszystkich okoliczności jakie mamy w sprawie, jakie podatnik podejmuje w związku z posiadaną ziemią już od momentu jej nabycia (łącznie z tym, że istotne jest, czy ziemię dostaliśmy w spadku, darowiźnie, kupiliśmy czy jest ona częścią naszego gospodarstwa rolnego).
Na koniec tej części smutne linki. Do sprawy dotyczącej samobójczej śmierci rolnika spod Jeleniej Góry, który w liście pożegnalnym oskarżył o swoje problemy urzędników fiskusa. Problemy wzięły się z uznania rolnika za podatnika VAT z tytułu obrotu ziemią: http://jeleniagora.naszemiasto.pl/artykul/jelenia-gora-patryk-grodek-zlozyl-doniesienie Tutaj link do programu “Państwo w państwie”, o tej bulwersującej i tragicznej sprawie: http://www.polsatnews.pl/wideo-program/panstwo-w-panstwie-jan-grodek
Pułapki podatkowe zastawiane przez samych podatników
Takim dobitnym przykładem tego typu pułapek mogą być interpretacje podatkowe. Podatnik, który o taką interpretację występuje musi dokładnie i prawidłowo opisać stan faktyczny we wniosku o jej wydanie. W przeciwnym wypadku, mimo posiadania interpretacji podatkowej, taka interpretacja zupełnie go nie chroni. Więcej na ten temat przeczytacie Państwo w tym wpisie: Interpretacje podatkowe – ochrona czy fikcja?
Ale to nie jedyna pułapka, jaką możemy sami na siebie zastawić. Czasami takie pułapki są efektem naszej niewiedzy, nieznajomości prawa czy …nadmiernego zaufania do treści znalezionych w internecie. Załóżmy, że mamy Kowalskiego, który 3 lata temu nabył mieszkanie. Obecnie chce je sprzedać i coś mu się po głowie kołacze, że jak sprzeda przed upływem 5 lat, to zapłaci podatek. Ale pamięta, że jest jakaś ulga meldunkowa. Wrzuca w google’a “ulga meldunkowa” i wyskakuje mu artykuł, że wystarczy zameldowanie w mieszkaniu przez okres 12 miesięcy. Kowalski nie doczytał oczywiście, że do tego musiałby złożyć jeszcze nieszczęsne oświadczenie, o którym pisałem na początku wpisu, a poza tym …artykuł jest z lutego 2008 r., a ulga obowiązywała w okresie od 1 stycznia 2007 r. do 2008 r. I już można z tytułu sprzedaży mieszkania zapłacić podatek, o czym Kowalski dowie się za 3 lata, jak urząd skarbowy wezwie go w sprawie zbycia mieszkania.
Innym przykładem jest zbycie darowanej ruchomości. Załóżmy, że dostaliśmy samochód. Jako darowiznę od dziadka, który już za stary jest, żeby jeździć autem. Załóżmy, że to 12 letnia Toyota Avensis warta jakieś 15 000 PLN. A, że mamy lepszy samochód, a drugi nam nie jest potrzebny, postanowiliśmy zbyć otrzymany samochód. W ciągu 3 miesięcy od otrzymania darowizny znaleźliśmy kupca i dokonaliśmy sprzedaży za wspomniane 15 000 PLN. I mamy podatek do zapłacenia. Po pierwsze, zbyliśmy samochód przed upływem pół roku od końca miesiąca w którym go otrzymaliśmy (lub nabyliśmy). Gdybyśmy zrobili to po upływie 6 miesięcy – podatku by nie było. Po drugie, z konstrukcji podatku dochodowego wynika, że opodatkowany podatkiem dochodowym jest dochód. A ten jest rozumiany jako nadwyżka przychodu nad kosztami jego uzyskania. W przypadku sprzedaży samochodu przychodem ze sprzedaży jest cena jaką osiągnęliśmy z tej sprzedaży. Czyli w przykładzie z Toyotą Avensis będzie to 15 000 PLN. A co jest kosztem uzyskania przychodów? Koszty faktycznie poniesione w celu uzyskania przychodu. A skoro samochód otrzymaliśmy w darowiźnie, to koszty wynoszą 0 (słownie: zero). Wartość podarowanego samochodu nie jest bowiem kosztem uzyskania przychodów. Czyli dla obliczenia podatku podstawę opodatkowania stanowi 15 000 PLN.
Gdybyśmy samochód kupili – np. kupujemy 12 letnią Toyotę Avensis z uszkodzonym silnikiem za 10 000 PLN. Usterka była banalna i bez większych nakładów (jedynie uszczelka pod głowicę za 200 PLN na allegro) własnoręcznie ją naprawiliśmy. Po naprawie sprzedajemy auto za 14 000 PLN. Podatek obliczamy od kwoty przychodu (14 000 PLN) pomniejszonego o koszty jego uzyskania (10 000 PLN) i nakłady (200 PLN), czyli podatek płacimy od kwoty 3800 PLN.
Ciekawą historią jest też amortyzacja budynku według stawki indywidualnej. Zasadniczo roczna stawka amortyzacji dla budynków niemieszkalnych wynosi 2,5% (czyli taki budynek amortyzuje się 40 lat). Co więcej przepisy wskazują, że okres amortyzacji nie może być krótszy niż 40 lat pomniejszony przez pełną liczbę lat, które upłynęły od przekazania nieruchomości do używania (a i w takim wypadku okres amortyzacji nie może być krótszy niż 10 lat, czyli maksymalna indywidualna stawka amortyzacji może wynieść maksymalnie 10% – i to dla lokali niemieszkalnych, które zostały po raz pierwszy oddane do użytkowania na co najmniej 30 lat przed wprowadzeniem ich do ewidencji środków trwałych). Wszystko fajnie, dopóki nasza działalność jest dochodowa i nie wykazujemy straty podatkowej. Bo pamiętać należy, że stawek indywidualnych amortyzacji zmieniać nie można i trzeba je stosować przez cały okres amortyzacji. Co w przypadku wystąpienia straty podatkowej przy stawce indywidualnej 10% spowoduje, że strata nam się powiększa, bo nie możemy dokonać zmiany wysokiej stawki i amortyzować według niższej stawki. Sam sobie podatnik winien…
VAT ogólnie jest pełen pułapek czyhających na podatnika. Jedną z nich jest faktura wystawiona przed wykonaniem usługi. Przepisy przewidują możliwość wystawienia faktury nie wcześniej niż 30 dni przed wykonaniem usługi (również przed dostawą towaru lub otrzymaniem zaliczki). I nie piszę tu o fakturze zaliczkowej (taką fakturę wystawiamy wówczas zasadniczo z chwilą otrzymania zaliczki). Możliwa jest sytuacja, w której nie otrzymujemy zaliczki, a wystawiamy fakturę. Np. umówiliśmy się z kontrahentem, że wykonamy mu usługę sierpniu. Z jakichś powodów kontrahent poprosił nas o wystawienie faktury już po przeprowadzonych ustaleniach, a jeszcze przed wyświadczeniem przez nas usługi. W związku z czym wystawiliśmy fakturę 1 sierpnia. Kontrahent nie wpłacił nam żadnych środków w związku z transakcją. W związku z opóźnieniem po stronie kontrahenta usługę rozpoczęliśmy świadczyć dopiero w połowie września, a zapłatę otrzymaliśmy dopiero w październiku. W takiej sytuacji mamy problem, gdyż VAT wykazany z takiej przedwczesnej faktury musimy wykazać i zapłacić już w rozliczeniu za sierpień (31 sierpnia minęło bowiem 30 dni od dnia wystawienia usługi). Przepisy ustawy o VAT przewidują, że wystawienie faktury z wykazaną kwotą podatku zobowiązuje wystawcę do jego zapłaty. Dotyczy to faktur niedokumentujących faktycznych zdarzeń gospodarczych, czyli tzw. pustych faktur. W naszym przypadku taka faktura nie dokumentuje ani świadczenia usług (bo jeszcze do niego nie doszło) ani otrzymanej zaliczki (bo kontrahent nie raczył nam z góry zapłacić).
Co więcej, organ podatkowy może stanąć na stanowisku, że po wykonaniu usługi trzeba będzie na nowo rozpoznać obowiązek podatkowy i …zapłacić znowu podatek! Stanie się tak, jeżeli nie zdążyliśmy w terminie 30 dni od daty wystawienia skorygować przedwcześnie wystawionej faktury “do zera”. Ale tutaj też pojawia się kolejny problem. Organ podatkowy może w skrajnie niekorzystnym przypadku uznać, że przedwcześnie wystawiona faktura odnosi się do czynności niedokumentujących rzeczywistych zdarzeń gospodarczy (tzw. pusta faktura) i jako taka …nie może być skorygowana. Takie podejście fiskusa jest błędne i każdy podatnik wystawiając fakturę i działając w dobrej wierze, bez zamiaru oszustwa musi mieć możliwość korekty błędnej faktury. Jednakże znając praktykę różnych urzędów skarbowych w całej Polsce nie mogę wykluczyć, że Państwa urząd nie będzie miał tak niekorzystnego stanowiska.
Czasami podatnicy wpadają w pułapki podatkowe z chciwości. Szukają za wszelką optymalizacji podatkowych, dających oszczędności na daninach do fiskusa. Kiedy taki podatnik trafi do doradcy obiecującego “złote góry”, a na dodatek nie ma świadomości, że fiskus dużą część dotychczasowego biznesu optymalizacyjnego “położył”, może doczekać się kłopotów. Fiskus ma wiele możliwości zakwestionowania struktur wymyślonych w celu “oszczędności podatkowych” (np. klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania, klauzula nadużycia prawa VAT itp.). Mało tego, fiskus od kilku miesięcy publikuje na swoich stronach internetowych ostrzeżenia przed różnymi optymalizacjami podatkowymi, przez co korzystanie z takich schematów jest bardziej niż ryzykowne. Do tej pory opublikowano następujące ostrzeżenia i informacje:
- Ostrzeżenie przed optymalizacją funduszy inwestycyjnych zamkniętych z wykorzystaniem obligacji
- Ostrzeżenie przed optymalizacją z użyciem wartości firmy
- Ostrzeżenie przed optymalizacją z wykorzystaniem przepisów o miejscu zarządu
- Ostrzeżenie przed optymalizacją z użyciem podatkowej grupy kapitałowej
- Informacja na temat występowania o interpretacje w zakresie darowizn znaków towarowych
- Informacja na temat schematów w zakresie programów motywacyjnych
Jak nie wpaść w pułapkę podatkową?
Oczywiście nie jestem w stanie przedstawić wszystkich wskazówek, bo sytuacji w życiu jest tyle, że pułapek podatkowych jest kilka, jak nie kilkanaście, razy więcej niż przedstawionych we wpisie. Niemniej można wskazać kilka podstawowych zasad “ostrożnego podatnika”:
- Po pierwsze – nie ufaj wyjaśnieniom znajomych (którzy nie zajmują się zawodowo podatkami), poradom z niesprawdzonych źródeł w internecie oraz informacjom przekazany w niewiążący sposób przez pracowników fiskusa (np. ustnie, podczas wizyty w urzędzie skarbowym);
- Po drugie – jeżeli masz wątpliwości co do potencjalnych skutków podatkowych Twojej sytuacji lub ryzyka podatkowego jakie może w przyszłości zrodzić – zasięgnij porady profesjonalisty (np. doradcy podatkowego);
- Po trzecie – jeżeli możesz lub chcesz zabezpieczyć swoją sytuację interpretacją podatkową – skorzystaj z pomocy profesjonalisty (np. doradcy podatkowego) przy sporządzaniu wniosku o wydanie interpretacji. Pamiętaj, że wadliwie napisany wniosek, nawet jeżeli otrzymasz interpretację podatkową, sprawi, że interpretacja nie będzie Cię chroniła;
- Po czwarte – upewnij się, że działania, z którymi wiąże się otrzymywanie przez Ciebie pieniędzy nie stanowią działalności gospodarczej;
- Po piąte – pamiętaj, żeby sprawdzić kontrahenta, od którego kupujesz, a następnie dalej sprzedajesz towary – jeżeli coś wzbudza Twoje wątpliwości lub zastrzeżenia – lepiej poszukaj innego dostawcy;
- Po szóste – nie zapominaj, że okres przedawnienia podatków wynosi 5 (a czasami w praktyce 6) lat. Zamknięcie rozliczenia podatkowego danego roku nie daje Ci żadnej gwarancji, że kwestia tych rozliczeń nie powróci w najbliższym czasie;
- Po siódme – sprzedając towar lub usługę staraj dokładnie sklasyfikować przedmiot sprzedaży, aby zminimalizować ryzyko zakwestionowania stawki VAT lub stawki podatku akcyzowego;
- Po ósme – jeżeli chcesz wystawić fakturę przed otrzymaniem zaliczki, wyświadczeniem usługi lub dostawą towaru zastanów się czy w ciągu 30 dni uda Ci się otrzymać zaliczkę, wyświadczyć usługę lub dostarczyć towar. W przeciwnym wypadku wiedz, że ryzykujesz;
- Po dziewiąte – zastanów się czy obiecywane oszczędności na podatkach nie okażą się w przyszłości pułapką, której koszty będą przewyższały oszczędności.
Jeżeli mielibyście Państwo podejrzenia, że możecie wpaść w pułapkę podatkową albo już w nią niestety wpadliście – polecam się Waszej uwadze. Wystarczy napisać na blog@satkiewicz.pl – zobaczymy jak będę mógł pomóc!
Do przeczytania! 🙂
Pozdrawiam, Paweł Satkiewicz